Najnowszy naszjnik, tym razem nie z labradorytem a z frenitem o blado zielonym kolorze. Widoczna część kamienia to tak naprawdę jego spód ale podobał mi się strasznie szlif na tej stronie dlatego zamocowałam go w ten sposób.
No i nareszcie wychodzi mi lutowanie co widać na zdjęciach. Może nie jest to jeszcze super dokładne ale jestem zadowolona z lutu.
Całość zaoksydowana i delikatnie przepolerowana.
:)
OdpowiedzUsuńA mi się jakoś dziwnie kojarzy z takim spokojem, harmonią... bardzo pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńTworzysz misternie dopracowaną biżu, piękne są te delikatne zawijasy.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna forma, taka niecodzienna wsród wrapków :)
OdpowiedzUsuńcudo!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam Po odbiór Wyróżnienia :) na http://lesage.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Matulu boskie!
OdpowiedzUsuń